poniedziałek, 9 maja 2011

25 czerwca.

Jest już 18:20, a ja dopiero wstałam po wczorajszej nocy. Umieram na straszliwego kaca, a na łóżku zdycha mi Klaudia. Brakuje nam wody. Od 17:53 do teraz wypiłyśmy już zgrzewkę. Pomimo naszego stanu jest zajebiście!   Teraz trzeba się jakoś ogarnąć bo jutro czeka nas wyjazd nad morze z chłopcami, którzy tak bardzo nas kochają, że aż załatwili auto,ale takie zajebise. Bilbord z reklamami, który widać z mojego okna pokazuje piękne 29 stopnie na dworze, a prognoza pogody w pokoju wskazuje, że jutro będzie 29/30 stopni i będziemy zdychać na plaży jak placki.uwielbiam. Klaudia właśnie dobija mi się do lodówki w której mrożą się cztery zimna wódki na jutro. Właśnie słyszę mój przecudowny dzwonek sms'a. To Kacper - 'Kupiłem jeszcze dwie wódeczki, szykuj zamrażare zaraz będę!' - cudownie! Czyli 27 czerwca zaliczam do dnia z pięknym i cudownym  panem kacem. Co do wczorajszej nocy to oczywiście należałam do większości, która nachlała swój cudowny ryjek do upadłego.Tańce z nowo poznanym kolegą rozjebały system. Kolejny sms. O! Od Daniela 'Kacper miał wypadek, on pokieraszowany leży w szpitalu, a dwie wódy rozbite na drodze.' - padam. Klaudia dzwoni do Daniela i wypytuje o wszystko. Kacper ma zmiażdżoną lewą nogę, jadą na prześwietlenie i jest nieprzytomny. Jestem cała roztrzęsiona i cholernie się o niego boję. Łzy zbierają mi się w oczach gdy tylko pomyślę, że może go zabraknąć, że już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu,oczu,aparatu na zęby i nie usłyszę jego czułego, troskliwego głosu. Teraz tylko zostaje być przy nim, wspierać go i modlić się o niego, aby wyszedł z tego obronną ręką! Klaudia zrobiła mi śniadanie, łykam ice tea i zaraz lecę do Kacpra. Taksówka będzie za dziesięć minut. Idę ogarnąć pyszczek i do szpitala. Pa.

Dom :

Szpital :

czwartek, 28 kwietnia 2011

24 czerwiec.

Zaczęły się wakacje - znowu wpadnę w to samo złe towarzystwo, codziennie będę nietrzeźwa i zakocham się w kolejnym frajerze bez przyszłości. Od czterech lat przeżywam ten sam scenariusz wakacyjny, który tylko łamie serce, a jedynym lekarstwem jest alkohol, mnóstwo alkoholu i papierosów, które pomagają zapomnieć. Nazywają mnie różnie, ale ja jestem Justyna, po prosu Justa. Rodzice? Prawie wcale nie wiedzą o moim istnieniu, bo gdy tylko skończyłam te kichane osiemnaście lat - wyprowadziłam się do Warszawy i tu studiuję. Od dwóch lat nie widziałam się z rodzicami, żadnej kartki nawet świątecznej, żadnego telefonu,sms'a.e-maila - po prostu nic. Jakby nie mieli córki. Przyznam się szczerze, że ja też święta nie jestem, mam zbyt wysoko zadartego nosa,aby pierwsza odezwać się do nich. Co wakacje poznaję innych ludzi, lecz są cztery osoby z którymi odpierdalamy zajebisty melanż w każdy pierwszy dzień wakacji - czyli dziś zapowiada się cudowny wieczór/noc z Klaudią,Kacprem,Kamilem i Danielem - tak wiem niezła paczka. Muszę się pochwalić, że jeszcze dobrze nie zaczęłam balować, a już zaliczyłam pierwszą wakacyjną kłótnię z tapeciarami. Love it! Tak wiem co pewnie sobie myślicie i zgadzam się - uwielbiam się kłócić z lalkami, które mają tone tapety na ryju, sprawia mi to przyjemność, ale także tak walczę z kurestwem. Tak a'propo jeżeli znajdę choć odrobinę czasu biorę się za swoją sylwetkę, a w szczególności za nogi Jutro do moich drzwi zapuka pewnie p. Waldek żeby zebrać pieniądze za kawalerkę. Mam nadzieję, że nie będzie oglądał mieszkania bo nie zdążyłam wymienić jeszcze ubikacji, którą w niebywały sposób raczyłam popsuć. Szczerze? To nie mam pojęcia jak to zrobiłam. Właśnie dostałam sms'a od Kacpra 'Justa za godzinę pod klatką, na rozgrzewkę bierzesz bolsa? Zresztą musisz bo już ci kupiłem' - uwielbiam go! Najlepszy przyjaciel jakiego można sobie wymarzyć. Wgl wszyscy oni są zajebiści zawsze wiedzą co chcę i troszczą się lepiej niż rodzina! O kolejny sms tym razem od Klaudii 'Złaź miśku na klatkę, bolsy się grzeją, wybieramy klub i idziemy na melanż!' - no to lecę. Ciekawe czy przeżyję dzisiejszą noc, czuję że będzie się działo. Życzę sobie, aby było zajebiście.


Strój :